Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Warszawa - Niedziela, 29 sierpnia 2004, godz. 16:00
Ekstraklasa - 4. kolejka
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
  • 29' Saganowski
  • 47' Włodarczyk
2 (1)
Herb Cracovia Cracovia
  • 38' Drumlak
1 (1)

Sędzia: Krzysztof Zdunek (Łódź)
Widzów: 9000
Pełen raport
Pierwszego gola dla Legii zdobył Marek Saganowski

Plan minimum wykonany!

Po 20 latach przerwy na Łazienkowską przyjechały słynne “Pasy”. Mowa tu oczywiście o piłkarzach Cracovii. Celowo piszę, że TYLKO piłkarzach, bowiem kibice gości nie zostali wpuszczeni na to spotkanie – bez komentarza. Sam mecz miał odbyć się w bardzo trudnych warunkach atmosferycznych. Żar lejący się z nieba, duchota. Na szczęście kibice dopisali i wreszcie mogliśmy zobaczyć prawie pełną “Żyletę”. Na trybunie krytej było już nieco mniej ludzi, ale nie ma się co dziwić, skoro koszt jednego biletu na środek krytej to równowartość dwóch biletów na trybunę otwartą (plus jeszcze 10 zł)... Według wywieszonego transparentu kibice mieli wyciągnąć pierwsi rękę do zarządu pokazując wspaniałą atmosferę i prowadząc bezustanny, głośny doping. W takiej właśnie upalnej atmosferze, z bijącymi się w tle kibicami Cracovii z policją mogliśmy rozpocząć to niecodzienne spotkanie.

W pierwszych 10 minutach widzieliśmy częste spalone, kilka rzutów różnych dla Legii. W środku pola Legia miała przewagę i wydawało się, że wbicie gola przestraszonym krakusom jest tylko kwestią czasu. Gospodarze starali się głównie grać prawą stroną, gdzie dzielił i rządził Tomasz Sokołowski I. Może nie wychodziło mu to najlepiej, ale mimo to zagrożenie ciągle czaiło się pod bramką “Pasów”. Jedyne próby odgryzania się gości to rajdy prawą stroną Marcina Bojarskiego, który za każdym razem, gdy gra na Legii udowadnia, że jest naprawdę nieprzeciętnym graczem. Szybki i pomysłowy “Bojar” łatwo ogrywał Marka Jóźwiaka. Marka ratowała jedynie rutyna, bo tym razem już nawet waleczności mu zabrakło. A szkoda... Ponieważ w grze nie działo się nic ciekawego zaistnieć postanowił arbiter. Psuł on całe widowisko swymi absurdalnymi i bezpodstawnymi decyzjami. Ciekawe jak na jego “popisy” zareaguje kolegium sędziowskie PZPN. Niestety doszło już do tego, że gdy gra Legia, to nie ma już o czym pisać, tylko o sędziach... Na szczęście gospodarze obudzili się w 29 minucie. Gola strzelił po dośrodkowaniu Sokołowskiego I z rzutu rożnego Marek Saganowski. 1:0 dla Legii, co oznaczało że wreszcie gra nabierze należnego kibicom smaku. Tak też się stało. Legia zaczęła mocno i pomysłowo atakować. Raz Kiełbowicz z lewej, raz Sokół albo Szala z prawej. Innym razem strzału próbował Jarza. Wszystko to w odstępie kilku minut. Czy nie można tak było od początku? Szczęścia z dystansu próbowali także Surma i Magiera. Po jednej z takich akcji kontrę wyprowadzili goście i w sytuacji dwóch na dwóch ograli obrońców Legii w dziecinny sposób a bramkę “szczupakiem” zdobył Paweł Drumlak. Zawody zaczęły się więc od początku. Już do końca pierwszej połowy Legia nie była w stanie stworzyć choćby jednej dogodnej sytuacji. Jedyny niewzruszony stał trener Kubicki, który już szykował na drugą połowę “zaskakujące” zmiany w postaci Sokoła II, Dudka i Wróbla. Jeden z kibiców powiedział podczas meczu, że “Kubie” chyba lekarz zapisał na recepcie listę zawodników do zmian, bo od początku roku nic nie zmienia. Zostawmy jednak już trenera Kubickiego.

Druga połowa zaczęła się od mocnego uderzenia Legii. Piotr Włodarczyk wykonał krótki drybling w polu karnym, po czym oddał strzał po długim rogu. 2:1 dla Legii! Tak szybko zdobyty gol mocno zdeprymował graczy Cracovii, którzy przez kilkanaście minut nie mogli się podnieść. Nie wykorzystali tego jednak legioniści, którzy atakowali nieporadnie, bez pomysłu. Aż prosiło się o wprowadzenie młodego Smolińskiego czy też Korzyma. Na pewno ożywiło by to poczynania gospodarzy. Trener Kubicki chciał koniecznie jednak zrealizować swoją “receptę”... Około 60 minuty pod bramką Boruca zrobiło się bardzo gorąco! Jednak z opresji wyszli Szala z Rzeźniczakiem. Młody eks-widzewiak radził sobie bardzo dobrze na swojej pozycji i to chyba jeden z niewielu plusów tego meczu. Krakowianie w ciągu następnych kilku minut wykonywali trzy rzuty wolne, ale żaden z nich nie minął muru. W 88 Legia wywalczyła rzut karny po faulu na Surmie. Do piłki podszedł Włodarczyk i... nie trafił! Na szczęście nie miał być to gol decydujący o losach spotkania. Jeszcze w 90 minucie w zamieszaniu pod bramką Boruca obronną ręką wyszli Legioniści, ale już tylko na tyle stać było dziś Cracovię. Po 90 minutach gry na tablicy widniał wynik 2:1, wynik jak najbardziej prawidłowy, szkoda tylko, że wywalczony w tak marnym stylu. Może następnym razem...?

Autor: Michał Szmitkowski