|
Kraków - Piątek, 29 października 2004, godz. 20:00 Ekstraklasa - 10. kolejka |
|
Wisła Kraków
|
2 (1) |
|
Legia Warszawa
| 0 (0) |
Sędzia: Lubosz Michel (Słowacja) Widzów: 10000 Pełen raport |
|
Cały plan Legii legł już w 2 minucie, a w drugiej połowie Żurawski dobił wojskowych |
Nie było niespodzianki
Piłkarze Legii doznali drugiej porażki w lidze. Tym razem lepsi się okazali piłkarze Wisły, którzy zasłużenie wygrali 2-0 po bramkach Kłosa i Żurawskiego. Legia zawiodła - zaprezentowała się przeciętnie. Krakowianie grali lepiej, ale tylko momentami. I to wystarczyło by zdobyli 3 pkt.
Mecz rozpoczął się od składnych ataków Wisły, która zdobyła wyraźną przewagę w polu. Krakowanie grali jak z nut i z łatwością przedostawali się pod bramkę Artura Boruca. Już w 3 min gospodarze zdobyli prowadzenie. Po rozegraniu rzutu rożnego Marek Zieńczuk zacentrował na pole karne Legii, a Tomasz Kłos głową posłał piłkę do siatki.
Wisła nie zwolniła tempa po zdobyciu prowadzenia. Gospodarze nadal atakowali, z łatwością ogrywając obrońców Legii. I stwarzając wiele sytuacji strzeleckich. Dwukrotnie sam na sam z Borucem znalazł się Tomasz Frankowski, ale bramkarz Legii wyszedł obronną ręką z opresji. Chwilę później obronił silny strzał pod poprzeczkę Macieja Żurawskiego. Boruc efektownie wyłapał także piłkę po precyzyjnym uderzeniu Mirosława Szymkowiaka. Bramkarz gości należał do najlepszych zawodników na boisku i uratował swój zespół przed utratą dalszych goli.
Goście grali tylko jednym napastnikiem, Markiem Saganowskim i pięcioma pomocnikami. Legioniści zagęścili środek boiska, jednak nie byli w stanie przeszkodzić dobrze dysponowanym wiślakom w przeprowadzaniu akcji ofensywnych. Po 20 minutach mecz się wyrównał. Wisła zwolniła tempo, a Legia przyspieszyła, stwarzając kilka groźnych sytuacji podbramkowych. W 22 min Marek Saganowski przelobował Radosława Majdana, ale piłka minęła cel. 10 min później Marcin Smoliński silnie strzelił z 16 metrów, jednak minimalnie przestrzelił. Najbliższy zdobycia gola był w 44 min Tomasz Sokołowski I. Ograł obrońców Wisły i strzelił celnie z 12 metrów, ale Majdan z najwyższym trudem odbił piłkę nogą.
W drugiej połowie Wisła przeważała, jednak jej ataki nie były już tak groźne, jak przed przerwą. Krakowianie razili zwłaszcza
niedokładnymi podaniami w okolicy pola karnego gości. Rzadko też decydowali się na strzały. Najwięcej zamieszania w obronie legionistów stwarzał Maciej Żurawski, którego obserwowali podczas tego meczu wysłannicy włoskiego Udinese oraz Ajaksu Amsterdam. W 53 min Żurawski po podaniu Szymkowiaka znalazł się sam na sam z Borucem, jednak minimalnie spudłował. W tym okresie gry legioniści ograniczali się do obrony własnej bramki i rzadko kontratakowali.
W 68 min było już 2:0 dla mistrzów Polski. Dobrze grający Maciej Żurawski uciekł obrońcom Legii i szykował się do strzału, ale został sfaulowany przez Tomasza Kiełbowicza. Sędzia podyktował rzut karny. Poszkodowany pewnie wykorzystał "11" i losy meczu były już właściwie przesądzone.
Utrata drugiego gola nie poderwała warszawian do ambitniejszej walki. Legioniści wyraźnie stracili nadzieje na wywiezienie z Krakowa przynajmniej remisu i grali niemrawo, bez determinacji.
Także wiślacy, zadowoleni z wyniku, zwolnili tempo i szanowali
piłkę.
Mecz zakończył się zasłużonym zwycięstwem krakowian, którzy byli
zespołem wyraźnie lepszym. A już w najbliższy piątek na Łazienkowskiej derby Warszawy. Wszystkich serdecznie zapraszamy!
Autor: Woytek