|
Katowice - Sobota, 13 listopada 2004, godz. 15:30 Ekstraklasa - 12. kolejka |
|
GKS Katowice
|
0 (0) |
|
Legia Warszawa
- 38' Włodarczyk
- 48' Saganowski
- 60' Saganowski
| 3 (1) |
Sędzia: Mariusz Podgórski (Wrocław) Widzów: 5000 Pełen raport |
|
Legia jest w coraz lepszej dyspozycji - wygrała wysoko w Katowicach |
3 gole, 3 punkty!
W przedostatniej jesiennej kolejce ligowej legioniści pojechali do Katowic, aby zagrać z najsłabszą drużyną ekstraklasy GKS-em. Zgodnie z przewidywaniami podopieczni Jacka Zielińskiego i Krzysztofa Gawary wygrali. Jednak wygrali pewnie i wysoko, a to już nie było takie pewne.
Na Bukowej zgromadziło się około 5 tysięcy kibiców w tym około 400 w sektorze gości. Warunki pogodowe nie sprzyjały do gry w piłkę. Ciągle padał deszcz, murawa była grząska i śliska. Legia do meczu przystąpiła w takim samym składzie jak w poprzednim ligowym meczu. Początek spotkania był dość wyrównany, ale z minuty na minutę rosła przewaga gości. Legioniści gola zdobyli w 38 minucie. Na bramkę Klytty mocno uderzył Tomasz Sokołowski I, bramkarz katowiczan odbił piłkę, a na to czekał Piotr Włodarczyk i z bliskiej odległości głową wpakował piłkę do siatki. Do przerwy rezultat nie uległ zmianie.
Przed rozpoczęciem drugiej części gry Mirosław Broniszewski dokonał dwóch zmian w swojej drużynie. Na boisku pojawili się Kmiecik i Andruszczak. To wzmocniło siłę ataku gospodarzy... ale to Legia zdobyła gola. Już w 48 minucie sam na sam z Klyttą znalazł się Marek Saganowski i nie zmarnował tej dogodnej okazji. To podcięło skrzydła gospodarzom, a Legię zdecydowanie podbudowało. Na efekt czekaliśmy 12 minut. Wówczas to Marek Saganowski wykorzystał błąd obrońcy gospodarzy Fonfary i minął w polu karnym Widucha i nie dał szans Klytcie. 3-0 dla Legii i mecz był już rozstrzygnięty! Od tego momentu Legia spuściła z tonu i starała się zabezpieczyć tyły. W 72 minucie boisko opuścił Saganowski, a jego miejsce zajął Maciej Korzym. GKS wyczuł szansę i śmielej zaatakował. W 74. Minucie Paweł Brożek znalazł się sam na sam z Arturem Borucem, ale reprezentacyjny bramkarz Legii wyszedł zwycięsko z tego pojedynku. Legia chciała jeszcze raz „ukąsić” gospodarzy. W ostatniej minucie spotkania Piotr Włodarczyk znalazł się z piłką 5 metrów od bramki. Uderzył raz... piłkę odbił Klytta, uderzył drugi raz... zablokował obrońca... uderzył trzeci raz... to samo. Tylko jęk zawodu dało się usłyszeć z sektora fanów Legii. W doliczonym czasie gry nic już się nie wydarzyło.
Nareszcie możemy cieszyć się z gry „Wojskowych”. Po fatalnych październikowych występach, w listopadzie w trzech meczach zgarnęliśmy komplet punktów. Ba, legioniści aż 11 razy trafiali do bramki rywala, a stracili tylko jednego gola. Największe powody do radości ma chyba Marek Saganowski, który w każdym z tych spotkań zdobył po 2 gole. Oby tak dalej!
A już w najbliższą sobotę, czeka nas kolejny ligowy mecz. Na Łazienkowskiej podejmiemy, zajmującą szóste miejsce, Wisłę Płock.
Autor: Woytek