|
Zabrze - Środa, 4 maja 2005, godz. 18:30 Ekstraklasa - 20. kolejka |
|
Górnik Zabrze
|
0 (0) |
|
Legia Warszawa
| 0 (0) |
Sędzia: Krzysztof Słupik Widzów: 5000 Pełen raport |
|
Spotkanie w Zabrzu było bardzo wyrównane |
Dobre 45 minut
Za nami kolejna ligowa kolejka i kolejny mecz Legii w ekstraklasie bez wygranej. Zapowiadano przełom i zwycięstwo, jednak oczekiwania nas wszystkich znów przerosły rzeczywistość. Dzisiaj potwierdziło się, iż, mimo jak najszczerszych chęci i starań (bo tych nie zabrakło), w futbolu ciężko jest z dnia na dzień diametralnie poprawić zarówno styl gry, jak i wyniki zespołu.
Legioniści rozpoczęli mecz od (nie desperackich, lecz zdecydowanych) ataków na bramkę przeciwnika. Już w 3. minucie gry Magiera próbował "uruchomić" Saganowskiego dalekim podaniem w pole karne, jednak zagrana zbyt mocno piłka nie trafiła do adresata. W 7. minucie obrońcy Górnika powstrzymali atak gości po tym, jak Vuković ładnie oddał futbolówkę Kaczorowskiemu. Dwie minuty później pierwszą groźniejszą sytuację próbowali stworzyć gospodarze. Dośrodkowanie Joao Paulo nie zaskoczyło jednak dobrze spisującej się defensywy warszawian. Na odpowiedź naszych zawodników nie trzeba było długo czekać. W 11. minucie meczu ładną, kombinacyjną, lecz nie zwieńczoną dobrym uderzeniem na bramkę rywali akcję rozpoczął Magiera, a minutę później dośrodkowywać w pole karne próbował Kiełbowicz. Dwie minuty po pierwszym kwadransie spotkania ciekawy drybling zaprezentował Joao Paulo, po faulu na którym Brożek chciał wstrzelić futbolówkę w pole karne Boruca. Uczynił to jednak niezwykle płasko, a w efekcie niecelnie. Dwadzieścia sześć minut po pierwszym gwizdku sędziego świetną akcję przeprowadzili Vuković z Saganowskim, doprowadzając do znakomitej sytuacji dla naszego zespołu oraz zmuszając Piotra Lecha do dużego wysiłku. Na odpowiedź gospodarzy czekaliśmy do 34. minuty, kiedy to jeden z nich, po groźnym kontrataku, mocno strzelał na bramkę Boruca. Cztery minuty później świetną okazję do uzyskania prowadzenia miała Legia. Saganowski wspaniale podał do Magiery, który, znalazłszy się w sytuacji sam na sam z bramkarzem, skierował piłkę kilka centymetrów obok słupka. W 41. minucie Michał Karwan faulował w polu karnym Tomasza Sokołowskiego II, mimo to sędzia nie zdecydował się na podyktowanie, należącej się gościom, "jedenastki". Końcówka pierwszej części spotkania to swoiste oblężenie bramki Górnika, które, niestety, nie znalazło jednak odzwierciedlenia w wyniku spotkania.
Po zmianie stron wbrew oczekiwaniom zaatakowali zawodnicy Górnika. Na samym początku drugiej części meczu strzału przewrotką próbował Chałbiński. Legii udało się jednak ponownie przejąć inicjatywę i dziesięć minut później, po dośrodkowaniu Kiełbowicza, bliski strzelenia gola był Vuković. Minutę po tym wydarzeniu w dogodnej sytuacji znalazł się Chałbiński, jednak doskonałą interwencją popisał się Boruc. 58. minuta meczu to kolejna okazja dla gospodarzy. Po szybkiej akcji w świetnej, na szczęście dla nas niewykorzystanej, sytuacji znalazł się Brożek. W 68. minucie gry Liczka dobrze podał do Chałbińskiego i tylko przytomności interweniującego przed polem karnym Boruca nasza drużyna zawdzięcza to, iż nie straciła gola. Starania Legii mające na celu zmianę obrazu gry przyniosły efekt dopiero w 84. minucie, kiedy to Saganowski odzyskał piłkę tuż przy końcowej linii boiska, jednak jego podanie do dobrze ustawionego Włodarczyka udało się przeciąć Michałowi Karwanowi. Minutę później Chałbiński źle trafił w futbolówkę i prawdopodobnie jedynie to uratowało nasz zespół przed stratą gola w końcówce meczu.
Spotkanie to miało (nie tylko dosłownie) dwie odsłony. Pierwsza, jakże udana dla Legii dawała nadzieję, iż wreszcie warszawskiej drużynie uda się przełamać złą passę i zdobyć trzy punkty w meczu ligowym. Niestety, po przerwie drużyna zagrała dużo słabiej i w rezultacie środowa konfrontacja zakończyła się, chyba sprawiedliwym (choć absolutnie nie mogącym nas zadowolić), podziałem punktów. Legia, mimo lepszego niż poprzednio stylu gry cały czas nie jest zespołem potrafiącym stawić czoła nie tylko ligowej czołówce, ale też "średniakom". Oby w sobotnim spotkaniu z Lechem było lepiej...
Autor: Konrad