|
Warszawa - Niedziela, 9 kwietnia 2006, godz. 14:30 Ekstraklasa - 23. kolejka |
|
Polonia Warszawa
|
0 (0) |
|
Legia Warszawa
| 2 (0) |
Sędzia: Hubert Siejewicz (Białystok) Widzów: 4000 Pełen raport |
|
Kolejny raz na Konwiktorskiej lepsza była Legia |
Legia kolejny raz mistrzem stolicy!
W derbach stolicy górą Legia Warszawa. Po bramkach obrońców wojskowych, trzy punkty pojechały na Łazienkowską. Tym samym legioniści wykorzystali potknięcie krakowskiej Wisły, nad którą mają już cztery punkty przewagi. Na strzelenie dwóch bramek Legia potrzebowała niespełna pięciu minut. Dzięki temu przez najbliższe pół roku to legioniści będą mogli mówić o sobie, że są najlepsi w Warszawie.
Przed meczem można było się spodziewać, że wojskowi urządzą sobie wielkie strzelanie na Konwiktorskiej. Do derbów przystępowała wszakże prowadząca w tabeli Legia i okupująca ostatnie miejsce Polonia Warszawa. Pierwsze 45 minut spotkania pokazało, że wszelkie przedmeczowe kalkulacje okazały się niewiele warte. Legioniści nie potrafili znaleźć sposobu na ambitnie grających zawodników „Czarnych koszul”. Co więcej grali nieporadnie i pozwalali polonistom na przejmowanie inicjatywy. Najgroźniejszą sytuację w pierwszej połowie Legia stworzyła w 13 minucie. Z ok. 20 metrów strzelał Edson da Silva, jednak piłka minęła bramkę strzeżoną przez Żancarlo Simunića. Czas Edsona miał nadejść dopiero w drugiej połowie. O pierwszych trzech kwadransach w wykonaniu legionistów najlepiej byłoby zapomnieć. Ich gra w niczym nie przypominała, że walczą o mistrzostwo Polski. Marcin Burkhardt, który jeszcze niedawno zachwycał doskonałą grą, był cieniem zawodnika sprzed kilku kolejek. Strzeleckiej formy nadal nie może też odnaleźć Piotr Włodarczyk. Słabo zagrał Cezary Kucharski. Błędy przydarzały się też, grającej dotychczas bez zarzutu, obronie Legii. Na szczęście poloniści nie potrafili ich wykorzystać. W 45 minucie, po podaniu Dariusza Dźwigały, sam przed Łukaszem Fabiańskim znalazł się Igor Gołaszewski. Zdecydował się na strzał z dość niewygodnej pozycji i piłka minęła bramkę. W doliczonym już czasie gry szansę na strzelenie gola miał Ensar Arifović, ale „Fabian” był na posterunku.
- Wiemy o co gramy i postaramy się o bramki w drugiej połowie – zapewniał w przerwie Włodarczyk. „Włodar” okazał się dobrym prorokiem. Wcześniej jednak Dariusz Wdowczyk zdecydował się na powtórkę z meczu z Pogonią Szczecin. Na murawie pojawili się więc Sebastian Szałachowski i Aleksandar Vuković. I znów dobrze wywiązali się z roli jokerów, wnosząc ożywienie w poczynania Legii. Już trzy minuty po wejściu na boisko rajd lewą stroną przeprowadził „Vuko”. Wpadł w pole karne, jednak dośrodkowywał zbyt mocno i Grzegorz Bronowicki nie sięgnął piłki. Dwie minuty później powinno być 1-0 dla Legii. Na strzał zdecydował się Bronowicki. Mocne uderzenie odbiło się od Szałachowskiego, ale wylądowało tylko na słupku bramki. Jednak co się odwlecze... W 61 minucie upragniona bramka wreszcie padła. Z rożnego dośrodkowywał Surma. Dośrodkował zbyt płasko, jednak błąd popełnił Gołaszewski. Po jego kiksie piłka wylądowała na głowie Moussy Ouattary, który mocnym strzałem dał legionistom prowadzenie. Szał radości zapanował w sektorach zajmowanych przez kibiców wojskowych, a Ouattara mógł wykonać radosne salta. Nie minęły cztery minuty i było już 2-0. Dośrodkować usiłował Wojciech Szala, ale Hucika zablokował piłkę ręką. Do piłki ustawionej ok. 25 metrów od bramki podszedł Edson i pięknym strzałem w długi róg pokonał bramkarza gospodarzy. Ten nie miał najmniejszych szans na obronę piłki, która po odbiciu od słupka zatrzepotała w siatce. Uradowany Edson niczym sprinter przebiegł przez boisko, by rzucić się w objęcia trenera Wdowczyka. W tym momencie było już jasne, że Legia nie przegra meczu z Polonią. Już do końca Legioniści spokojnie i mądrze kontrolowali mecz. Gospodarze usiłowali strzelić honorową bramkę, ale bezbłędny był Fabiański. Za to w 79 minucie mogło być 3-0 dla Legii. Piękną kontrę przeprowadził Łukasz Surma wraz z „Szałachem”. Niestety dośrodkowanie Szałachowskiego zostało zablokowane i skończyło się na rzucie rożnym.
Szóste zwycięstwo z rzędu i cztery punkty przewagi nad drugą w tabeli Wisłą – to po meczu z Polonią cieszy najbardziej. Choć legioniści nie grają tak pięknie jak w meczu z Cracovią Kraków, to wciąż wygrywają. Pierwsze 45 minut w wykonaniu Legii stało jednak na żenująco niskim poziomie. W przerwie meczu trener Wdowczyk musiał powiedzieć swoim zawodnikom wiele mocnych słów. Dobrze, że ci potrafili je sobie wziąć do serca i pokazać kto jest liderem, a kto walczy o utrzymanie. A już w najbliższą środę kolejne prestiżowe spotkanie. Do Warszawy przyjeżdża pogromca Wisły - Lech Poznań.
Autor: Tomek Janus