|
Warszawa - Sobota, 13 maja 2006, godz. 20:30 Ekstraklasa - 30. kolejka |
|
Legia Warszawa
|
1 (0) |
|
Wisła Kraków
| 2 (1) |
Sędzia: Tomasz Mikulski (Lublin) Widzów: 14000 Pełen raport |
|
Mistrzem Polski jest Legia! |
Porażka w cieniu fety
"Wisła! Co? Za późno!" - w ten sposób kibice osładzali sobie pierwszą ligową porażkę w tym roku. W sobotnim meczu na szczycie Legia przegrała z Wisłą 1-2. Legioniści zagrali wyraźnie rozprężeni, zabrakło im chęci i motywacji do zwycięstwa. Tego nie brakowało natomiast wiślakom, którzy przyjechali "coś" udowodnić.
W podstawowej jedenastce Legii zabrakło kontuzjowanych Marcina Burkhardta i Grzegorza Bronowickiego. Zaskoczeniem dla wszystkich był brak Moussy Ouattary - to już trzecie niespodziewane zniknięcie czarnoskórego piłkarza. Wróble ćwierkają, że Moussa odmawia gry ponieważ chce wynegocjować dla siebie jak najlepszy kontrakt... a może chce odejść? W przyszłym sezonie w Legii nie powinno być miejsca dla takich piłkarzy.
Początek spotkania należał do gości. Najpierw Paweł Brożek sprawdził refleks Łukasza Fabiańskiego, który wraz z kolegami w nocy ze środy na czwartek balował do rana po wywalczeniu mistrzostwa Polski. W 27. minucie mogło być 1-0 dla Legii. Indywidualny rajd środkiem boiska przeprowadził Sebastian Szałachowski i uderzył zza pola karnego... ale futbolówka trafiła tylko w słupek. Pięć minut później prowadzenie objęła Wisła. Niezdecydowanie obrońców w białych koszulkach wykorzystał Paweł Brożek. Poza tym piłkarze obu drużyn nie stworzyli sobie klarownych sytuacji do zdobycia kolejnych bramek.
W przerwie trenerzy nie dokonali żadnych zmian. Trzy minuty po rozpoczęciu gry Legia doprowadziła do wyrównania z pozornie niegroźnej sytuacji. Lecącą piłkę w kierunku Pawełka asekurował Baszczyński, ale "Włodar" zdecydował się walczyć do końca i wykorzystał błąd krakowskiego obrońcy. Piłka odbiła się od Pawełka i spadła prosto na nogę Aleksandara Vukovicia, który skierował ją do siatki. 1-1 i szał radości na trybunach. Od tego momentu mecz naprał tempa, ale lekką przewagą cały czas posiadali goście. Wiślacy częściej strzelali na bramkę Fabiańskiego. W Legii próbowali kolejno Kucharski i Włodarczyk, ale obaj albo uderzali za słabo, albo ich strzały blokowali obrońcy Wisły.
W 84. minucie rozstrzygnęły się losy meczu. Z lewej strony boiska Paulista w dziecinny sposób ograł Jakuba Rzeźniczaka i mocno dośrodkował na czwarty metr pola karnego, a tam głowę dostawił tylko Marek Penksa i... trybuny zamilkły. W prawdzie na chwilę, ale zamilkły. Do końca Legia nie stworzyła sobie już żadnej dogodnej sytuacji do wyrównania.
Po końcowym gwizdku piłkarze zeszli do szatni i przygotowali się do odebrania trofeum za pierwsze miejsce w Orange Ekstraklasie. Odliczanie "10, 9, 8... 3, 2, 1" JEEEEEEEESSSSSSTTTTTTTT - Łukasz Surma uniósł puchar do góry i rozpoczęło się fetowanie tytułu.
Autor: Woytek