Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Warszawa - Sobota, 22 lipca 2006, godz. 20:00
Superpuchar Polski - finał
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
  • 49' Colaković (sam.)
1 (0)
Herb Wisła Płock Wisła Płock
  • 3' Magdoń (k)
  • 73' Sobczak
2 (1)

Sędzia: Grzegorz Gilewski
Widzów: 8000
Pełen raport
Płocczanie sprawili niespodziankę na Łazienkowskiej i zdobyli Superpuchar

SuperWisła

Takiego rozstrzygnięcia nie spodziewał się nikt. Ani kibice, ani piłkarze, ani sztab szkoleniowy warszawskiej Legii. W sobotni wieczór na Łazienkowskiej zameldowało się około 7 tysięcy kibiców, z czego zdecydowana większość zasiadła na Żylecie. Wszyscy byli przekonani, że dobrze grająca w przedsezonowych sparingach drużyna Dariusza Wdowczyka gładko poradzi sobie z Wisłą Płock, z której w przerwie letniej uciekł najlepszy snajper Ireneusz Jeleń.

Rzeczywistość okazała się brutalna. Legioniści nie podeszli poważnie do walki o Superpuchar Ekstraklasy. "Okazuje się co rundę, że powinniśmy mieć taki kubeł zimnej wody, żeby zacząć grać" - mówił po spotkaniu warszawski szkoleniowiec. Trener Legii nie tłumaczył przegranej brakiem kilku podstawowych zawodników, a przypomnijmy, że z powodu urazów zabrakło Piotra Włodarczyka, Grzegorza Bronowickiego i Edsona. Na Mistrzostwach Europy przebywa Dawid Janczyk, a Hugo Alcantara musiał pauzować za żółte kartki, które otrzymał jeszcze grając w lidze portugalskiej.

Mecz rozpoczął się fatalnie. Już w 2. minucie Łukasz Fabiański faulował w polu karnym Vahana Gevorgyana, a jedenastkę na bramkę zamienił Paweł Magdoń. Tak szybko stracona bramka... nie podziałała mobilizująco na legionistów, którzy do końca pierwszej połowy poruszali się po murawie w żółwim tempie. Jedynym zagrożeniem pod bramką Gubca były stałe fragmenty gry. Roger trzy razy wykonywał rzuty wolne - dwa razy dośrodkowywał do kolegów, raz uderzył w samo okienko, ale uczynił to zbyt lekko i bramkarz Wisły nie miał problemów z wyłapaniem piłki. Bardzo aktywny w ataku był Elton, ale jego nieskuteczność przypomina niektórym postawę Piotra Włodarczyka - oby to się zmieniło. Zamiast wyrównującej bramki kibice mogli obejrzeć kolejne gole dla gości. W 37. minucie Dosek odegrał w polu karnym do Rachwała i ten uderzył mocno pod poprzeczkę z 15 metrów. Na szczęście na posterunku był Łukasz Fabiański i pięknie wypiąstkował piłkę nad poprzeczką. Taka postawa "Wojskowych" mocno zirytowała Wdowczyka. Pięć minut przed końcem pierwszej części gry na boisku pojawili się Sebastian Szałachowski i Aleksandar Vuković, a swój występ zakończyli MIroslav Radović i Marcin Burkhardt. Drugi z nich otrzymał ostrzeżenie od trenera. "Nie będę tolerował takiej postawy Marcina Burkhardta jak dziś. Nie realizował przedmeczowych założeń, był kompletnie niewidoczny - przeszedł obok meczu" - grzmiał na konferencji "Wdowiec". Jeszcze przed końcowym gwizdkiem goście mogli strzelić drugą bramkę, ale zabrakło dokładności w ich atakach.

W drugiej połowie obraz gry uległ zmianie. Legia przejęła inicjatywę i przez 45 minut konstruowała kolejne ataki na bramkę Gubca. To przyniosło efekt już w 49. minucie. Z prawej strony w pole karne dośrodkował Roger, piłkę niedokładnie wybili obrońcy i ta trafiła do Tomasza Kiełbowicza, który zdecydował się na strzał (a może to było podanie?). Futbolówka, o ile szła w światło bramki, bez trudu zostałaby wyłapana przez Gubca, ale jej lot głową przeciął obrońca Wisły Marko Colaković i trafił tuż przy słupku do bramki. 1-1! Nadzieje na drugie trofeum w tym roku znów odżyły. Aktywnie w pomocy grał Vuković, który nawet zdecydował się na kilka strzałów. W 71. minucie powinien paść gol dla Legii. W zamieszaniu podbramkowym aż trzech zawodników oddało strzał na bramkę Wisły - najpierw strzał Eltona odbiłbramkarz, później dobijał Michal Gottwald i ponownie Gubiec górą... ale jeszcze piłkę przejął Vuković, obrucił się... niestety uderzył minimalnie nad poprzeczką. Na trybunach dało się usłyszeć długi, donośny jęk zawodu. Dwie minuty później było już po zawodach. Błąd w kryciu popełnił Gottwald i piłka po stałym fragmencie gry trafiła do Pawła Sobczaka, a ten z najbliższej odległości nie dał szans Fabiańskiemu. W 78. minucie w miejsce obrońcy Artura Jędrzejczyka wszedł napastnik Maciej Korzym, a 6 minut później zdobywca drugiej bramki dla Wisły otrzymał drugą żółtą kartkę za bezsensowny faul na Choto w środku boiska (wcześniej kartonik obejrzał za zdjęcie koszulki po strzeleniu gola). Niewiele to jednak pomogło. Legioniści przeważali, ale dobrze im to wychodziło tylko do pola karnego. Arbiter doliczył jeszcze trzy minuty do regulaminowego czasu gry i zakończył mecz.

Bardzo, bardzo zimny prysznic spadł na legionistów. Po udanych meczach we Francji, gdzie warszawianie pokonali Marsylię, Rennes i PSG, chyba poczuli się zbyt pewnie i myśleli, że puchar mają w kieszeni bez walki. Niech to będzie dla nich dobrą nauczką, bo już w środę walczą o awans do III rundy eliminacyjnej Ligi Mistrzów i NIKT nie wyobraża sobie, że tego nie uczynią. "Nie dopuszczam do siebie myśli, żebyśmy z konfrontacji z FH nie wyszli zwycięsko" - mówił po meczu Dariusz Wdowczyk.

Autor: Woytek