|
Warszawa - Sobota, 26 sierpnia 2006, godz. 20:15 Ekstraklasa - 5. kolejka |
|
Legia Warszawa
- 7' Choto
- 10' Włodarczyk
- 54' Édson
|
3 (2) |
|
Górnik Zabrze
- 77' Moskal
- 90+2' Prokop (k)
| 2 (0) |
Sędzia: Artur Szydłowski (Kraków) Widzów: 7000 Pełen raport |
|
Pierwszego gola w meczu z Górnikiem w zamieszaniu podbramkowym zdobył Dickson Choto - fot. Mishka |
Jak rok temu
Fatalna passa wreszcie przełamana. Legia podniosła się po klęsce w eliminacjach Ligi Mistrzów i pokonała Górnik Zabrze. Kryzys formy nie został jednak zażegnany. W grze Wojskowych nadal dominuje niedokładności i brak pomysłu na grę. Po szybki objęciu prowadzenia legioniści grali zbyt zachowawczo, co mogło zemścić się w doliczonym czasie gry. Na szczęście Górnik nie potrafił wykorzystać słabej gry gospodarzy i trzy punkty pozostały w Warszawie.
Mecz rozpoczął się od zdecydowanych ataków Legii. Wojskowi zagrali z dużą werwą i chęcią do gry, raz po raz nękając obronę gości. Bramka wydawała się kwestią minut. I rzeczywiście już w 7. minucie Dickson Choto dał Wojskowym prowadzenie. Obrońca z Zimbabwe wykazał się największą przytomnością w zamieszaniu podbramkowym. W gąszczu nóg wypatrzył lukę i skierował futbolówkę do bramki. Jednak jeden gol to w tym sezonie dla Legii tyle co nic. Legioniści stali się bowiem specjalistami od przegrywania spotkań, w których pierwsi strzelają bramki. Tym razem postanowili temu zapobiec podwyższając wynik. W 10. minucie prawym skrzydłem przedarł się Marcin Burkhardt i dośrodkował w pole karne. Tam piłka odbiła się od nogi Piotra Włodarczyka i było 2-0. To trzeci gol "Włodara" w ostatnich dwóch meczach. Uspokojona prowadzeniem Legia cofnęła się do defensywy. Inicjatywę przejęli więc goście. Na szczęście swej przewagi nie udokumentowali zdobyczą bramkową. Tymczasem Wojskowi marnowali sytuacje, które udało się im stworzyć. Minimalnie obok słupka strzelał Elton. Sytuację sam na sam z Mateuszem Sławikiem przegrał Łukasz Surma. Szansę na drugą bramkę miał też "Władeczek". Nie zrozumiał się jednak z Sebastianem Szałachowskim i doskonała okazja została zaprzepaszczona. Po pierwszej połowie legioniści powinni postawić sobie dwóję ze skuteczności. Takie marnowanie sytuacji nie przystoi mistrzom Polski. Jednak nawet tylko dwubramkowa zaliczka dobrze rokowała przed druga połową.
W szatni trener Dariusz Wdowczyk chyba w ogóle nie zwrócił zawodnikom uwagi na tragiczną skuteczność. Już w 46. minucie sam przed bramkarzem Górnika znalazł się Włodarczyk. Niestety "Włodar" zachował się jak zawsze i gola nie było. Wcześniej na boisku pojawił się Tomasz Kiełbowicz, który zmienił Burkhardta. Spowodowało to roszady w ustawieniu Legii. "Kiełbik" zajął w obronie miejsce Edsona. Ten przeniósł się na lewe skrzydło pomocy, a Roger zajął miejsce „Burego” w środku pola. w 54. minucie było już 3-0. Szarżującego Rogera tuż przed polem karnym sfaulował Łukasz Juszkiewicz. Do piłki podszedł Edson. Wtedy dziwne rzeczy zaczął robić sędzia Artur Szydłowski. Kilkakrotnie oddalał piłkę od bramki, czym wzbudzał irytację kibiców. Spokojny pozostał tylko strzelec. Podszedł do piłki i pewnym strzałem nad murem posłał piłkę obok bezradnego Sławika. Po golu sytuacja znów wróciła do normy. Legia cofnęła się, a Górnik nie mógł zrobić zbyt wiele. Nadal też Wojskowi marnowali dobre sytuacje. Jak zwykle prym w tej oryginalnej konkurencji wiódł Włodarczyk. Ale widać już taki jego urok. Mniej sympatycznie zrobiło się w 77. minucie, kiedy Tomasz Moskała strzelił gola na 3-1. Nadal pozostawał zapas dwóch bramek, ale w tym sezonie widziano w polskiej lidze nie takie pościgi. Wdowczyk postanowił w tym momencie uspokoić grę w środku pola i do gry desygnował Aleksandara Vukovića. Górnik wciąż ambitnie dążył do wymarzonego remisu. Amunicji starczyło mu jednak tylko na jedną bramkę. Część zasługi należy jednak zapisać sędziemu Szydłowskiemu, który w doliczonym już czasie gry podyktował dyskusyjny rzut karny. Skutecznym egzekutorem okazał się Artur Prokop. Na szczęście kilka chwil później rozległ się końcowy gwizdek i trzy punkty pozostały w Warszawie.
Wreszcie zwycięstwo i to cieszy najbardziej. W grze Legii nadal trudno dopatrywać się oznak przełamania kryzysu. Akcje są rwane i nie ma w nich lekkości, która charakteryzowała grę Wojskowych wiosną. Martwi też postawa obrony. W kolejnym meczu nie potrafiła zachować czystego konta. Na szczęście teraz przerwa w rozgrywkach, co zwiększa szansę na powrót do gry kontuzjowanych Szali i Bronowickiego. To także doskonała okazja do poukładania gry legionistów. Mecz z Górnikiem niech będzie natomiast dobrym prognostykiem. W ubiegłym sezonie Legia również wygrała z zabrzanami 3-2, prowadząc już 3-0. Jak zakończył się sezon, nikomu nie trzeba przypominać.
Autor: Tomek Janus