|
Szczecin - Niedziela, 15 października 2006, godz. 17:00 Ekstraklasa - 10. kolejka |
|
Pogoń Szczecin
|
0 (0) |
|
Legia Warszawa
| 1 (0) |
Sędzia: Zdzisław Bakaluk Widzów: 13000 Pełen raport |
|
Sebastian Szałachowski strzelił zwycięskiego gola w Szczecinie - fot. Mishka |
Pierwsze 3 punkty wyjazdowe
Po golu Sebastiana Szałachowskiego Legia pokonała Pogoń Szczecin. To pierwsza wyjazdowa wygrana Wojskowych w tym sezonie i pierwsza od 10 maja, gdy Legia wygrała w Zabrzu z Górnikiem i zapewniła sobie mistrzostwo Polski. - Mówi się, że najtrudniej jest wygrać 1:0. Dziś się nam to udało i nie pozostaje nic innego jak cieszyć się z tego powodu – mówił po meczu Dariusz Wdowczyk.
“Wdowiec” zgodnie z zapowiedziami prasy posadził na ławkę Brazylijczyków. Na murawie od pierwszej minuty pojawił się tylko Edson. Mecz w bramce rozpoczął Jan Mucha, który zastąpił Łukasza Fabiańskiego. Kapitańską opaskę założył zaś powracający do gry po kontuzji Wojciech Szala. Mecz rozpoczął się od zdecydowanych ataków legionistów, którzy po dwutygodniowej przerwie w rozgrywkach najwyraźniej stęsknili się za grą. Jednak ich akcje były rwane, brakowało dokładności w podaniach i Radosław Majdan nie miał za dużo roboty. Pogoń przetrwała napór Legii i szybko zaczęła dochodzić do głosu. W 27. minucie Mucha musiał wyjmować piłkę z siatki. Zza pola karnego mocno strzelał Edi Andradina. Strzał był dobry, ale jego obrona nie powinna sprawiać większych problemów. Jednak Mucha odbił piłkę przed siebie. Dopadł do niej Lilo i wpakował ją do bramki. Na szczęście wcześniej sędzia podniósł chorągiewkę i gola nie było. Dwie minuty później Mucha znów popełnił błąd. Kolejny strzał zza pola karnego odbił do góry i tylko dzięki swojemu refleksowi zapobiegł stracie bramki. Końcówka pierwszej połowy zdecydowanie należała do portowców, ale bramki nie padały.
Po przerwie Dariusz Wdowczyk postanowił dać jednak szansę Brazylijczykom. Na murawie pojawił się Roger i Elton. Już w 52. minucie Roger przeprowadził akcję, która zaważyła na losach meczu. Przedarł się lewym skrzydłem. Dobiegł do linii końcowej i dośrodkował w pole karne. Szałachowski ubiegł tam Majdana i strzałem głową dał Legii prowadzenie. Po objęciu prowadzenie Wojskowi cofnęli się na swoją połowę i ograniczyli się do kontr. Pogoń została zmuszona do gry pozycyjnej, ale nie potrafiła stworzyć dobrej sytuacji. Tymczasem legioniści marnowali kolejne sytuacje strzeleckie. Piłkarze zamiast strzelać podawali do Majdana i bramki nie padały. Końcowy kwadrans Legia grała piątką obrońców, broniąc wyniku za wszelką cenę, - Bardzo chcieliśmy wygrać i to było dla nas najważniejsze – mówił po meczu “Wdowiec”. Legia miała dużą szansę na przypieczętowanie zwycięstwa w doliczonym czasie gry. Niestety Szałachowski przegrał pojedynek sam na sam z Majdanem i skończył się zwycięstwem 1:0.
Legia wygrała pierwsze wyjazdowe spotkanie od 10 maja. Jednak swoją grą nadal nie zachwyca. Dawid Janczyk najwyraźniej poczuł się pewniakiem do gry i zupełnie zatracił formę, która zachwycał wiosną. Nie potrafił dziś przyjąć nawet najprostszej piłki i raził nieskutecznością. Może Wdowczyk powinien przeprosić się z Piotrem Włodarczykiem, który w rezerwach strzelił dwie bramki? Widać, że w przerwie zimowej Wojskowych czeka gruntowne przemeblowanie składu. Pozostało jednak jeszcze pięć meczów do rozegrania. Pięć szans na przekonanie właścicieli klubu, że potrafi się grać. Dla niektórych to ostatnie szanse.
Autor: Tomek Janus