Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Warszawa - Piątek, 1 grudnia 2006, godz. 20:30
Puchar Ligi - Grupa C
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
  • 34' Janczyk
  • 47' Radović
  • 90+3' Júnior
3 (1)
Herb GKS Bełchatów GKS Bełchatów
  • 32' Ujek
1 (1)

Sędzia: Łukasz Bartosik
Widzów: 3500
Pełen raport
Dawid Janczyk strzelił pierwszego gola dla Legii w spotkaniu z Bełchatowem - fot. Mishka

Ten pierwszy raz

Legioniści pokonując 3-1 GKS Bełchatów zanotowali pierwszą wygraną w Pucharze Ekstraklasy. Mimo że rywale pierwsi objęli prowadzenie, gospodarze natychmiast wyrównali i na przerwę piłkarze schodzili przy stanie 1-1. Po zmianie stron gol szybko zdobyty przez Radovicia pozwolił ekipie Wdowczyka kontrolować dalszy przebieg gry. Legia przeważała, ale nie potrafiła trzeci raz wpakować piłki do siatki przeciwników. W końcu udało się! W ostatnich sekundach spotkania Junior podwyższył stan meczu na 3-1 i możemy cieszyć się z wygranej w PE oraz z pokonania w rundzie jesiennej drużyny GKS Bełchatów.

Dariusz Wdowczyk po raz kolejny zdecydował się na roszady w pierwszym składzie. Między słupki powędrował Jan Mucha, a w ataku zobaczyliśmy młodzieńców z Nowego Sącza, czyli Dawida Janczyka i Macieja Korzyma. Mecz rozpoczął się dość sennie, ale szybko legioniści zyskali przewagę. Zepchnęli bełchatowian do obrony i szukali szans na strzelenie gola. Zza pola karnego próbowali szczęścia Łukasz Surma i Dawid Janczyk. Niestety ich strzały chybiły celu. W 8. minucie Miroslav Radović obsłużył dobrym podaniem Korzyma. Ten zdecydował się na uderzenie z narożnika pola karnego, ale piłka zatrzymała się na poprzeczce. Po kwadransie ataki Wojskowych straciły na sile, a gra zaczęła koncentrować się środowej strefie boiska. Niemrawo grali goście, który w niczym nie przypominali drużyny, która pokonała w meczach wyjazdowych Legię i Wisłę. Mucha był praktycznie bezrobotny (jeżeli nie liczyć jednego wyłapanego dośrodkowania). Dickson Choto i Herbert Dick skutecznie wyłączyli z gry gwiazdę bełchatowian Radosława Matusiaka. Mimo przewagi Legii, to goście pierwsi strzelili bramkę. W 33. minucie dobrym podaniem popisał się Matusiak. Wypatrzył Mariusza Ujka. Ten wbiegł w pole karne, delikatnie podciął piłkę nad Muchą i było 0-1. Z prowadzenia podopieczni Oresta Lenczyka cieszyli się niecałe 120. sekund. Legioniści rozpoczęli grę od środka boiska. Piłka szybko powędrowała na prawe skrzydło, gdzie goście nieprzepisowo przerwali grę. Do rzutu wolnego podszedł Marcin Burkhardt. Dośrodkował w pole karne. Tam już czyhał Janczyk, któremu nie pozostało nic innego jak dołożyć nogę, by piłka ugrzęzła w siatce. Podbudowani prowadzeniem Wojskowi nadal atakowali. Ich ataki stopował... sędzia liniowy, który wciąż widział piłkarzy Legii na spalonym. Słuszność jego decyzji była mocno wątpliwa. Jeszcze tylko w 44. minucie obrona bełchatowian zablokowała strzał Surmy i sędzia zakończył niezbyt porywającą, pierwszą połowę spotkania.

Druga połowa rozpoczęła się dla Legii w wymarzony sposób. Wojskowi wyszli z kontrą. Nieco pogubił się Janczyk. Na szczęście po chwili piłka znalazła się na lewym skrzydle pod nogami Grzegorza Bronowickiego. Szybkie dośrodkowanie w pole karne, gdzie czekał już "Rado". Strzał i na prowadzenie wychodzą legioniści. Po zdobytym golu Wojskowi nadal dominowali na boisku. W 54. minucie sytuację Legii ułatwił trener Lenczyk, który zdjął z boiska Radosława Matusiaka, Łukasza Gargułę i Grzegorza Fonfarę. Ciekawe czy szkoleniowiec bełchatowian chciał oszczędzić reprezentantów polski, czy nie widział już szans na wygranie meczu? Nie interesowało to zbytnio gospodarzy, którzy zdominowali lidera ekstraklasy i nadal atakowali. W 70. minucie wydawało się, że będzie 3-1. Burkhardt i Janczyk wyszli z kontrą i mieli przed sobą tylko dwóch obrońców. "Bury" podał do swojego kolegi, ale strzał młodego legionisty był bardzo niecelny. Chwilę potem rozpoczęło się polowanie na kości. Najpierw Piotr Klepczarek faulował przy linii bocznej Rogera. Po chwili obrońca Bełchatowa sam leżał na murawie po starciu z Wojciechem Szalą. Minęło kilkanaście sekund i na boisku z bólu zwijał się Szala. Tym razem faulującym był Marcin Truszkowski. Minęła chwila i Szala zrewanżował się piłkarzowi gości. Sędzia chyba nie za bardzo wiedział jak zapanować nad całą sytuacją. Na szczęście piłkarze zakończyli brutalne faule i wzięli się za grę. Szansę na wyrównanie mieli bełchatowianie, ale na posterunku był Mucha. W 93. minucie wynik spotkania ustalił Junior. Po dość przypadkowej akcji piłka na lewym skrzydle trafiła do Tomasza Kiełbowicza. Ten wbiegł w pole karne i zrobił to co najlepiej potrafi, czyli idealnie dośrodkował. Tam czekał już Brazylijczyk, który wykonał wyrok.

Legia choć nie zachwyciła, zagrała przyzwoicie i zaprezentowała się zdecydowanie lepiej niż w meczu z Wisłą Płock. Częściowo zmazała też plamę po sierpniowej porażce z bełchatowianami. Całkowite zmazanie plamy może zapewnić tylko wiosenne zwycięstwo w Bełchatowie. To jednak dopiero za kilak miesięcy. A już w przyszły czwartek mecz z ŁKS Łódź. W lidze było 2-1 dla łodzian. Dobrze byłoby zmazać i tę plamę.

Autor: Tomek Janus