Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Łeczna - Środa, 9 maja 2007, godz. 19:00
Ekstraklasa - 26. kolejka
Herb Górnik Łęczna Górnik Łęczna
  • 33' Zahorski
1 (1)
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
  • 41' Golem (sam.)
  • 49' Vuković
2 (1)

Sędzia: Mariusz Podgórski
Widzów: 4000
Pełen raport
Kibice Legii byli zadowoleni z piątego zwycięstwa legionistów pod wodzą Jacka Zielińskiego - fot. Adam Polak

Plan wykonany

Dwa gole wystarczyły, by z Łęcznej Legia wywiozła komplet punktów. Choć gospodarze otworzyli wynik spotkania, to legioniści ostatecznie cieszyli się z trzech punktów. Strzelanie w 32. minucie rozpoczął Tomasz Zahorski. Jeszcze przed przerwą samobójczym strzałem do remisu doprowadził Toni Golem. Po przerwie szybko bramkę strzelił Aleksandar Vuković i było już po meczu. Była to piąta wygrana Wojskowych w sześciu meczach, od kiedy na trenerskiej ławce usiadł Jacek Zieliński.

W wyjściowym składzie Legii zabrakło Łukasza Fabiańskiego. Bramkarza, który jest już jedną nogą w Arsenalu Londyn, między słupkami zastąpił Jan Mucha. Słowak nie miał zbyt wiele do roboty, ale pokazał, że po odejściu "Fabiana" o strażnika bramki legionistów można być spokojnym. Legia mecz rozpoczęła dość sennie, ale także górnicy nie kwapili się do gry. Przyznać jednak trzeba, że i tak zagrali o niebo lepiej niż w ostatnim meczu z Widzewem Łódź. I to właśnie gospodarze wyszli na prowadzenie. W 32. minucie gorąco zrobiło się pod bramką Muchy. Obrona Legii kilka razy wybijała piłkę, która zmierzała do bramki. Ostatecznie do piłki wrzuconej z lewej strony, na 5. metrze dopadł Zahorski i strzałem głową wpakował ją do bramki. "To był dla nas zimny prysznic i musieliśmy się wziąć do roboty" - wyjaśniał po meczu Bartłomiej Grzelak.

I rzeczywiście legioniści wzięli się do roboty. W 34. minucie kontuzjowanego Tomasza Kiełbowicza zastąpił Edson i podziałało to bardzo ożywczo na grę Legii. W 41. minucie to właśnie Brazylijczyk miał największy udział przy wyrównującym trafieniu. Najpierw, co prawda źle wykonał rzut rożny, ale na szczęście piłka wróciła do niego. Edson ponownie dośrodkował w pole karne. Tam do piłki najwyżej wyskoczył Golem, który pięknym strzałem głową skierował piłkę do własnej bramki. Był remis, a nieszczęśliwemu strzelcowi nie pozostało nic innego jak ukryć twarz w dłoniach.

Chwilę po przerwie smutne miny mieli już wszyscy górnicy. A wszystko za sprawą Vukovića, który tym razem nie kombinował, a zdecydował się na błyskawiczne uderzenie. Asystą znów popisał się Edson, który w polu karnym wypatrzył Serba. Ten błyskawicznie uderzył z ok. 14 metrów i było 2-1 dla Legii, a uradowany "Vuko" pobiegł cieszyć się z fanami Legii. Podrażnieni łęcznianie rzucili się do odrabiania strat, ale Legia kontrolowała grę. Gdy trzeba było, mądrze zwalniali, wybijając rywali z rytmu. Jednak Wojskowi sami też brali się za konstruowanie akcji ofensywnych. Po jednej z szybkich akcji sam przed bramkarzem znalazł się Roger. Wcześniej dobrym podaniem popisał się Łukasz Surma. Mądrze zachował się też Grzelak, który będąc na spalonym, nie ruszył do piłki. Do futbolówki dopadł zaś Brazylijczyk i zagrał po brazylijsku. Pięknym lobem przerzucił piłkę nad Piotrem Leciejewskim. Niestety ta trafiła tylko w słupek i gola nie było. Legioniści do końca spotkania kontrolowali jednak grę i nie dali sobie odebrać zwycięstwa.

We wtorek Korona przegrała kolejny mecz i Wojskowi odskoczyli kielczanom na trzy punkty. Szansa na zakwalifikowanie się do Pucharu Intertoto jest więc dość duża. Do końca rozgrywek pozostało jednak jeszcze kilka kolejek i Korona na pewno nie zrezygnuje łatwo z walki. A już w sobotę Legię czeka klasyk po polsku, czyli mecz z Widzewem Łódź. Co prawda łodzianie zostali dziś rozbici przez Lecha Poznań aż 1-6, ale można być pewnym, że w Warszawie tanio skóry nie sprzedadzą. Wygrana z Widzewem może być zaś dla Wojskowych przyjemnym akcentem na zakończenie nieudanego sezonu. Zapowiada się więc pasjonujący mecz.