|
Zabrze - Niedziela, 5 sierpnia 2007, godz. 18:45 Ekstraklasa - 2. kolejka |
|
Górnik Zabrze
|
0 (0) |
|
Legia Warszawa
- 45+2' Radović
- 52' Roger (k)
- 88' Édson
| 3 (1) |
Sędzia: Paweł Gil (Lublin) Widzów: 14000 Pełen raport |
|
Bartłomiej Grzelak wbiega w pole karne i jest faulowany - fot. Mishka |
Wykopali Górnika
Pewnie i w dobrym stylu Legia pokonała Górnik Zabrze i jest już liderem rozgrywek. Pierwsza połowa przebiegała wyraźnie pod dyktando Wojskowych, ale na bramkę trzeba było czekać aż do doliczonego czasu gry. Po przerwie było już lepiej, gdyż gola szybko zdobył Roger. Przed końcem spotkania trzecie trafienie dołożył Edson i do Warszawy legioniści wrócili z trzema punktami. Ligowy bilans Jana Urbana to więc dwie wygrane w dwóch meczach.
Do Zabrza z Legią pierwszy raz pojechał Piotr Giza. „Gizmo” nie wybiegł jednak na murawę w wyjściowej jedenastce. Na razie musiał zadowolić się miejscem na ławce rezerwowych. A na murawie z dobrej strony prezentowali się jego nowi koledzy. Pierwsze trzy kwadranse stały na wysokim poziomie. Wszystko za sprawą legionistów, którzy grali z pomysłem i przede wszystkim nie skupili się na blokowaniu dostępu do własnej bramki. Ofensywna gra nie owocowała jednak golami zdobywanych przez piłkarzy Wojskowych. Gdy wydawało się, że piłka musi wpaść do bramki Tomasza Laskowskiego, brakowało ostatniego podania lub strzały były bardzo niecelne. Prym w strzelaniu na wiwat wiódł Tekesure Chinyama. Każdy jego strzał mijał cel w coraz większej odległości. Niestety do poziomu bohatera meczu z Cracovią dostosowali się jego koledzy. Choć swoich szans próbował Edson, Roger, Bartłomiej Grzelak a nawet Aleksandar Vuković, bramek nie było.
I tylko w skuteczności legionistów w pierwszej połowie można dopatrywać się mankamentów. Piłkarze z Warszawy całkowicie zdominowali bowiem sytuację na murawie. Kreowany na zbawce Górnika, Jerzy Brzęczek nie pograł sobie zbyt wiele przy obronie Wojskowych. W jednej z akcji musiał też przełknąć gorycz założenia piłkarskiej „siatki” przez Edsona. Dobrze prezentowała się defensywa Legii i Jan Mucha mógł narzekać na nudę. Najgroźniej pod bramką Legii było w 8. minucie. Z 5. metra głową strzelał Maris Smirnovs, ale piłka po jego uderzeniu minęła bramkę Wojskowych.
Legioniści dominowali, ale goli nie było. Gdy wydawało się, że kibice nie zobaczą bramek w pierwszej połowie, skuteczność odzyskała wreszcie Legia. W doliczonym już czasie gry z szybką kontrą lewą stroną wyszedł Edson. Brazylijczyk idealnym podaniem obsłużył Chinyamę. Ten zauważył wbiegającego przed pole karne Rogera. Podanie zawodnika rodem z Zimbabwe zmierzało jednak wprost pod nogi Brzęczka. Były reprezentant Polski skiksował jednak i nie trafił w piłkę. Niestety jego błąd powtórzył także Roger. Na szczęście akcję zamykał Miroslav Radović, który strzałem z 22 metrów nie dał szans Laskowskiemu. Na przerwę Legia schodziła więc z jednobramkowym prowadzeniem.
Druga połowa rozpoczęła się od ataków zabrzan. Wystarczyła jedna akcja Legii, by okazało się kto jest lepszy. W 50. minucie w pole karne Górnika wpadł Grzelak. Daleko z bramki wybiegł Laskowski, który chciał powstrzymać napastnika legionistów. Sztuka ta udała się bramkarzowi, ale uczynił to w sposób nieprzepisowy i sędzia Paweł Gil podyktował rzut karny. Ten na bramkę pewnie zamienił Roger i było 2:0 dla Legii. Kilka chwil później powinna paść trzecia bramka dla Wojskowych. Sam przed Laskowskim znalazł się Chinyama. Mijając bramkarza zawodnik Legii kopnął jednak za mocno piłkę i ta poleciała po linię boczną pola karnego. Tam dogonił ją strzelec jedynej ramki w ubiegłotygodniowym meczu. Błyskawicznie zdecydował się na strzał, ale tym razem piłka wylądowała tylko na słupku.
Po drugiej bramce dla Legii gra nieco siadła. Wojskowi nie musieli już drżeć, że przypadkowa akcja zabrzan może odebrać im komplet punktów. A gospodarze nie potrafili przedrzeć się przez warszawską obroną. Gdy już udała się im ta sztuka, tracili piłkę w najprostszych sytuacjach. Kilka razy Mucha udowodnił jednak, że gra w pierwszym składzie należy się właśnie jemu. W 73. minucie swojego debiutu doczekał się wreszcie Giza. Były zawodnik Cracovii zastąpił nieskutecznego Grzelaka. „Gizmo” zaprezentował się z dobrej strony. Koledzy nie mają jednak chyba do niego zbyt dużego zaufania i nie podawali do niego zbyt często.
W końcówce spotkania do roboty na poważnie wzięli się gospodarze. Dobrze a co najważniejsze szczęśliwie grała jednak obrona Legii. Defensorzy Wojskowych nie patyczkowali się w koronkowe akcje, tylko wybijali piłkę byle dalej od własnej bramki. Taktyka okazała się na tyle skuteczna, że Górnik nie zdobył bramki. Trzeciego gola strzelili za to legioniści. Fantastycznym strzałem popisał się Edson, który precyzyjnym strzałem z narożnika pola karnego w 86. minucie ośmieszył Laskowskiego. Czyżby powrót formy Brazylijczyka z mistrzowskiego sezonu?
Forma Legii może napawać optymizmem. Wydaje się, że tragiczne 45 minut z Wilna to faktycznie wypadek przy pracy. Nie popadajmy jednak w huraoptymizm, bo Wojskowi nadal pozostają drużyną nieprzewidywalną. Ale jeżeli nadal będą wygrywać, to niech będą kim chcą. A najlepiej liderem.
Autor: Tomek Janus