Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Lubin - Piątek, 31 sierpnia 2007, godz. 20:00
Ekstraklasa - 6. kolejka
Herb Zagłębie Lubin Zagłębie Lubin
    0 (0)
    Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
    • 17' Gomes (sam.)
    • 90+3' Korzym
    2 (1)

    Sędzia: Robert Małek
    Widzów: 12000
    Pełen raport
    Kapitan Legii i jego koledzy mają wielkie powody do radości po 6. ligowych kolejkach - fot. Mishka

    Stary mistrz lepszy od nowego

    Sześć zwycięstw w sześciu meczach – tak prezentuje się bilans Legii. W Lubinie legionistom w kilku sytuacjach dopisało szczęście, ale te przecież sprzyja lepszym. Tak było też w momencie, gdy Tiago Gomes skierował piłkę do własnej bramki. Zagłębie niby przeważało przez cały mecz, ale świetnie w bramce Legii spisywał się Jan Mucha, a i "Wojskowi" przeprowadzali groźne kontry, po których mogli strzelić jeszcze więcej goli. W doliczonym już czasie gry mistrzów Polski dobił Maciej Korzym i lider pozostał w Warszawie. Lider, który nie stracił bramki i ma komplet punktów.

    Jan Urban po raz kolejny zdecydował się na zmiany w składzie. Na murawie nie pojawił się Jakub Wawrzyniak. Do tej pory obrońca Wojskowych zaczynał każdy mecz w wyjściowej jedenastce. Dziś jego miejsce zajął jednak Tomasz Kiełbowicz. I to właśnie „Kiełbik” zaliczył asystę przy golu dla Legii. Z prawej strony wrzucił piłkę w pole karne, a tam Kamil Grosicki tak skutecznie naciskał Tiago Gomesa, że ten sam skierował piłkę do własnej siatki. Była wówczas 16. minuta i legioniści prowadzili 1-0.

    Pierwsza połowa to jednak dominacja Zagłębia. Już kilkadziesiąt sekund po rozpoczęciu gry mocno na bramkę Jana Muchy uderzał Michał Goliński. Na szczęście piłka mięła słupek z zewnętrznej strony. Pierwsze minuty gry toczyły się praktycznie cały czas na połowie Legii. Kapitalną partię rozgrywał jednak Mucha. Słowak wreszcie przestał stać na linii niczym zahipnotyzowany. Większość piłek na piątym metrze padały jego łupem. Słabo prezentował się za to Dickson Choto, który kilka razy dawał wyprowadzić się w pole rywalom. Szczęśliwie z asekuracją zdążali jego koledzy z defensywy.

    W ataku Wojskowi ograniczali się do kontr. Rozregulowane celowniki miel jednak Grosicki i Takesure Chinyama. Nie sprawiali więc większych kłopotów Michalowi Vaclavikowi. Ten setnie wynudził się w końcówce pierwszej połowy. Pełne ręce roboty miał za to „Muszkin”. Ostatnie minuty przed przerwą to zmasowane ataki lubinian. Z piątego metra głową strzelał Andre Nunes. Mucha instynktownie obronił jednak jego uderzenie. Dobitka Manuela Arboledy minęła zaś bramkę. Do szatni legioniści schodzili więc z jednobramkowym prowadzeniem i furą szczęścia. Jedno było jasne – przed drugą połową trener Urban musiał przekonać swoją drużynę do lepszej gry.

    Jeżeli szkoleniowiec przekazał jakieś uwagi legionistom, to ci zrealizowali je niezbyt dobrze. Druga połowa była bliźniaczo podobna do pierwszych trzech kwadransów. Znów przeważało Zagłębie, a Legia czyhała na kontry. Gdy już Wojskowym udało się przedrzeć pod bramkę Vaclvika, robili wszystko by nie wyrządzić mu szkody. Chinyama albo miał problem z wcelowaniem w bramkę albo będąc sam na sam z bramkarzem lubinian, wystawiał sobie piłkę o kilka metrów za daleko. Bardzo dobrą partie rozgrywał za to Grosicki. Prawa strona należała do niego i lubińscy defensorzy mieli duże problemy z dogonieniem „Grosika”.

    Większość czasu piłka przebywała jednak pod bramką Muchy. Bramkarz Legii wyczyniał jednak cuda, by nie dopuścić do wyrównania. W sukurs raz za razem przychodził mu Inaki Astiz, który wybił piłkę sprzed linii bramkowej. Zagłębie za wszelką cenę chciało doprowadzić do remisu. W 55. minucie na murawie pojawił się nawet Piotr Włodarczyk. Na szczęście w piątkowy wieczór zobaczyliśmy „Władeczka” w formie nijakiej. Choć „Włodar” zapowiadał, że zemści się na swoim byłym klubie, to krzywdy mu nie wyrządził. Jak dawać zmianę, pokazał mu za to Maciej Korzym, który w doliczonym czasie gry dobił Zagłębie.

    „Jak przegramy, to nic wielkiego się nie stanie. Chyba każdy wziąłby w ciemno 15 punktów w sześciu meczach” - mówił przed meczem Jan Urban. Jego piłkarze wyszli jednak z innego założenia i po meczu w Lubinie na swoim koncie mają już 18 oczek. Więcej po prostu nie można było zdobyć. Teraz przed piłkarzami dwa tygodnie przerwy. Później na Łazienkowską zawita zaś Widzew Łódź.

    Autor: Tomek Janus