Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Nowy Sącz - Wtorek, 25 września 2007, godz. 15:30
Puchar Polski - 1/16
Herb Sandecja II Nowy Sącz Sandecja II Nowy Sącz
    0 (0)
    Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
    • 30' Radović
    • 42' Korzym
    • 44' Radović
    • 71' Grzelak
    4 (3)

    Sędzia: Adam Kajzer
    Widzów: 4500
    Pełen raport
    W ten sposób Miro Radović zdobył swoją drugą bramkę w meczu z Sandecją - fot. Mishka

    Powtórki Sanoka nie było

    Nie powtórzył się blamaż z ubiegłego sezonu, kiedy to Legia przegrała w 1/16 pucharu Polski ze Stalą Sanok. Dziś bez problemów podopieczni Jana Urbana ograli Sandecję II Nowy Sącz 4-0. Dwie bramki strzelił Miroslav Radović. Kolejne trafienia dołożył Maciej Korzym i Bartłomiej Grzelak. Wynik meczu nawet przez moment nie pozostawał niewiadomą. Legioniści, dopingowani przez ponad 200 fanów, nie dali szans rywalowi.

    Legia zaczęła mecz bardzo ambitnie, jakby od pierwszej minuty chciała zmyć plamę z Sanoka. Przez długi czas zawodnicy Sandecji dzielnie stawiali opór Wojskowym. Wystarczyło im jednak sił tylko na 30 minut. Legioniści cierpliwie czekali, aż gospodarze się wyszumią i po dwóch kwadransach sami wzięli się do roboty. W 30. minucie lewą stroną w pole karne wpadł Marcin Burkhardt i zdecydował się na strzał. Jego uderzenie odbił Kozioł. Na to właśnie czekał Miroslav Radović, który dopadł do piłki i skierował ją do siatki.

    Od tego momentu uszło powietrze z gospodarzy, którzy uświadomili sobie, że z Legią dziś sobie dużo nie pograją. Utwierdzili ich w tym legioniści, którzy w 42. minucie strzelili drugą bramkę. Tym razem w rolach głównych wystąpili Bartłomiej Grzelak i Maciej Korzym. Pierwszy dobrze przyjął piłkę. Zwiódł dwóch rywali i wypuścił w bój młodszego kolegę. Napastnik rodem z Nowego Sącza znalazł się sam przed bramkarzem i nie dał mu najmniejszych szans. Dwie minuty później Legia prowadziła już trzema bramkami. Znów dobrą asystą popisał się Grzelak. Tym razem dobrym podaniem obsłużył Radovića. Serb strzelił w długi róg i bramkarzowi nie pozostało nic innego, jak znów wyciągać piłkę z siatki.

    Już do przerwy Legia rozstrzygnęła mecz i w drugiej połowie trener Jan Urban mógł przetestować nowe ustawienia. Na boisku pojawił się Przemysław Wysocki, który razem z Błażejem Augustynem tworzył parę stoperów. Na prawym skrzydle testowany był Inaki Astiz. Defensywa nie miała jednak dużo roboty, bo gospodarze podłamani stratą trzech bramek, nie kwapili się do akcji ofensywnych.

    Sandecję w 71. minucie dobił ten, który dotychczas tylko asystował. Tym razem w roli asystenta wystąpił Kamil Grosicki, który z lewej strony pola karnego podał wprost do „Grzela”. Napastnikowi Legii nie pozostało nic innego, jak dołożyć nogę i skierować piłkę do siatki i było 4-0. Gospodarze usiłowali zdobyć przynajmniej honorowego gola, ale na posterunku był niezawodnie Wojciech Skaba.

    Legia pewnie wygrała w Nowym Sączu i nie spełnił się czarny scenariusz. Tym razem nie było kompromitacji porównywalnej do Sanoka. Legioniści najwyraźniej wyciągnęli wnioski z zeszłorocznej klęski i podeszli do spotkania w pełni skoncentrowani. Dobrze to wróży przed piątkowym meczem. Wojskowi podejmą na własnym stadionie GKS Bełchatów. Można być pewnym, że Orest Lenczyk zrobi wszystko, żeby z Warszawy znów wywieźć punkty.

    Autor: Tomek Janus