Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Warszawa - Piątek, 28 września 2007, godz. 20:00
Ekstraklasa - 9. kolejka
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
  • 7' Giza
  • 35' Chinyama
  • 39' Radović
  • 50' Chinyama
4 (3)
Herb GKS Bełchatów GKS Bełchatów
  • 18' Popek
1 (1)

Sędzia: Jarosław Żyro (Bydgoszcz)
Widzów: 9264
Pełen raport
Roger Guerreiro czarował zwodami podczas potyczki z bełchatowianami - fot. Mishka

Chinyama show

W najciekawiej zapowiadającym się spotkaniu 9. kolejki ekstraklasy, warszawska Legia pokonała 4-1 u siebie GKS Bełchatów. Przez dłuższy okres czasu był to mecz jednego aktora, a w roli głównej wystąpił Takesure Chinyama, który dwukrotnie wpisał się na listę strzelców. Napastnik nie dotrwał jednak do ostatniego gwizdka. Na pół godziny przed końcem meczu doznał kontuzji łydki i musiał opuścić murawę.

Wcześniej Takesure pokazał jednak wszystko za co uwielbiają go fani z Łazienkowskiej. Przebojowość, waleczność i nieustępliwość. Zanim jednak nadszedł czas napastnika Wojskowych, poszaleli inni gracze. Legioniści rozpoczęli mecz, jakby już w pierwszych sekundach chcieli rozstrzygnąć jego losy. Na pierwszą bramkę nie trzeb było długo czekać. W 8. minucie Roger wpadł w pole karne. Pokręcił obrońcami i wystawił piłkę do Miroslava Radovića. Ten dośrodkował na 5 metr, gdzie przy biernej postawie Marcina Kowalczyka, Piotr Giza dał Legii prowadzenie. Po strzelonym golu zapał Wojskowych jednak osłab.

Do głosu powoli zaczęli dochodzić goście. W 19. minucie było 1-1. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, najskuteczniej w polu karnym przepychał się Jacek Popek i głową pokonał Jana Muchę. Przy całej akcji zaspał… sędzia Jarosław Żyro. Popek pracując na dobrą pozycję, faulował Jakuba Rzeźniczka. Uszło to jednak uwadze arbitra. Jednak w piątkowy wieczór nikt nie był w stanie przeszkodzić Legii w zdobyciu kompletu punktów.

Gdy w 27. minucie za brutalny faul na Tomaszu Kiełbowiczu, czerwoną kartkę obejrzał Tomasz Wróbel, bramki dla Wojskowych były kwestią czasu. Bełchatów dzielnie bronił się przez dziesięć minut. Wtedy dał o sobie znać Chinyama. Wpadł w pole karne, ale przegrał pojedynek z Piotrem Lechem. Gdy jednak piłka znów wylądowała pod jego nogami, strzelił bez chwili zawahania. Strzał oddany był z linii końcowej, ale i tak znalazł drogę do bramki.

Cztery minuty później Legia prowadziła już dwiema bramkami. Roger przytomnym podaniem uruchomił na lewym skrzydle Tomasza Kiełbowicza. Ten dośrodkował przed bramkę, gdzie niczym spod ziemi wyrósł Radović. Sprytnie uprzedził Lecha i było 3-1. Bełchatowian po przerwie dobił oczywiście Chinyama. Strzelił niby za lekko i jakby od niechcenia, ale piłka i tak wylądowała w siatce. Było 4-1 i wicemistrz Polski padł na kolana.

Przez pozostałą cześć meczu legioniści bawili się z rywalem. Goście usiłowali się odgryzać, ale nie było ich stać na wiele. Gdy raz przedarli się w pole karne Legii, fantastyczną interwencją popisał się Mucha. Słowak odważnie rzucił się pod nogi rywala i zablokował piłkę.

Ósma wygrana w dziewiątym meczu i Legia już wygodnie rozsiadła się na fotelu lidera. Za tydzień Wojskowych czeka kolejny arcytrudny mecz. Wyprawy do Poznania zawsze są pełne emocji. Tak będzie i w najbliższą sobotę. Oby rozpędzeni legioniści roznieśli w pył wielkopolską drezynę.

Autor: Tomek Janus