Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Chorzów - Sobota, 24 listopada 2007, godz. 16:00
Ekstraklasa - 15. kolejka
Herb Polonia Bytom Polonia Bytom
  • 75' Wolański
1 (0)
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
  • 34' Roger
  • 73' Chinyama
2 (1)

Sędzia: Jacek Walczyński
Widzów: 2500
Pełen raport
W tej akcji Takesure Chinyama strzelił drugą bramkę dla Legii - fot. Mishka

Cel zrealizowany

Niewiele ponad 2 tysiące osób oglądało sobotnie spotkanie 15. kolejki ekstraklasy pomiędzy Polonią Bytom i Legią na stadionie Śląskim. Wśród nich była 500-osobowa grupa fanów z Warszawy. Legia pokonała Polonię 2-1 po golach Rogera i Chinyamy. Gospodarze odpowiedzieli tylko jednym trafieniem Wolańskiego. Przez cały mecz Wojskowi kontrolowali grę, a bytomianie nastawili się głównie na obronę, jakby szczytem ich marzeń był bezbramkowy remis.

Do 34. minuty sztuka ta udawała się im bezbłędnie. Pierwsze zasieki ustawiali już na linii środkowej i tylko z rzadka zapędzali się na połowę legionistów. Sforsowanie pierwszej linii oporu nie oznaczało jeszcze sukcesu, bo za nią czaiła się druga a nawet i trzecia. Poloniści zagrali bowiem w nowym ustawieniu 1-10, czyli bramkarz plus dziesięciu obrońców. Ale i na tak defensywnie nastawionych rywali Legia znalazła sposób. Sprawy w swoje ręce, a dokładniej nogi, wziął Roger. Do wybitej przez obrońców Polonii przed pole karne piłki dopadł właśnie Brazylijczyk. Sprytnymi zwodami oszukał Michała Zielińskiego i Jacka Trzeciaka. Mimo pokaźniej odległości zdecydował się na strzał. Uderzenie było tak precyzyjne, że bezradny Marcin Suchański mógł tylko patrzyć, jak piłka wpada w okienko bramki.

Trafienie Rogera rozruszało mecz, który wcześniej był skutecznie spowalniany przez gospodarzy. Piłkarze z Bytomia wiedzieli już, że marzenia o bezbramkowym remisie są niemożliwe do zrealizowania. Jeżeli chcieli ugrać choć jedno oczko, to musieli wziąć się do roboty. Ale w sobotnie popołudnie nie było to dla nich łatwe, bo Legia mądrze kontrolowała grę.

W drugiej połowie gospodarze wreszcie zagrali odważniej i mecz nabrał nieśmiałych rumieńców. Zdecydowanie więcej pojawiało się ich na twarzach kibiców, gdy kolejne akcje konstruowali Wojskowi. I gdyby tylko Piotr Giza nie był kłębkiem nerwów i z uporem maniaka nie przenosił piłki nad poprzeczką, a Takesure Chinyama dostrzegał swoich partnerów, to na kolejną bramkę liczna grupa fanów Legii nie musiałaby czekać aż do 73. minuty. Gola strzeliła para, która wcześniej marnowała dogodne okazje. Najpierw Takesure dograł do stojącego na linii pola karnego „Gizmo”. Ten ładnie przytrzymał piłkę i między dwoma obrońcami Polonii oddał piłkę do napastnika Legii. Ten mając przed sobą tylko Marcina Suchańskiego, mocnym strzałem w krótki róg podwyższył prowadzenie. Ale nie był to koniec emocji.

Kibice Wojskowych nie zdążyli się jeszcze nacieszyć z gola, a już Jan Mucha musiał wyciągać piłkę z siatki. Jedną z nielicznych składnych akcji bytomianie uwieńczyli bowiem bramką. Najpierw Michał Zieliński podał do Grzegorza Podstawka. Ten dość szczęśliwie opanował piłkę i strzelił na bramkę Legii. „Muszkinowi” udało się jeszcze sparować jego strzał, ale do odbitej piłki dopadł Janusz Wolański. Mimo rozpaczliwej interwencji Jakuba Rzeźniczaka z najbliższej odległości skierował piłkę do siatki. I to było wszystko na co Polonię na Stadionie Śląskim było stać.

Szansę na okazalszą wygraną miała Legia, ale dogodną akcję zmarnował Maciej Rybus. „Trochę się pospieszyłem i za szybko strzelałem” – samokrytycznie przyznał po meczu, debiutujący w pierwszej lidze gracz. Nie zmieniło to jednak faktu, że ze Śląska Wojskowi wrócili z kompletem punktów. Pozwoliło to na zrównanie się z drugą w tabeli Koroną Kielce, która uległa Zagłębiu Lubin aż 1-4. Ale Wisła Kraków wciąż jest bardzo daleko.

Autor: Tomek Janus