Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Gdynia - Sobota, 4 kwietnia 2009, godz. 18:15
Ekstraklasa - 22. kolejka
Herb Arka Gdynia Arka Gdynia
    0 (0)
    Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
    • 45' Chinyama
    1 (1)

    Sędzia: Paweł Gil
    Widzów: 7500
    Pełen raport
    W ten sposób Takesure Chinyama zdobył gola na 1-0 w meczu z Arką - fot. Mishka

    Przebudzili się?

    Po dobrej pierwszej połowie i słabej drugiej... legionistom udało się wywieźć trzy punkty z ciężkiego terenu w Gdyni. Jedyna bramka spotkania padłą w 45. minucie po dośrodkowaniu Gizy i przedłużeniu piłki przez Kiełbowicza, głową nad Witkowskim do siatki skierował ją Takesure Chinyama. W drugiej części gry to gospodarze zdecydowanie przeważali, raz legionistów uratowała poprzeczka. Mieliśmy szczęście, czyli to czego brakowało w ostatnich spotkaniach. Legia wygrała pierwszy wyjazdowy mecz w tym roku.

    Zwycięstwo nie przyszło jednak łatwo. Po pierwszej połowie wydawało się, że legioniści powoli zaczynają wychodzić na prostą, po ostatnich słabych meczach. Arka została zdominowana i zagrożenie pod bramką Jana Muchy było niewielkie. Przyzwoicie funkcjonował środek pomocy, gdzie defensywnym pomocnikiem był Tomasz Jarzębowski, a Maciej Iwański mógł skoncentrować się na konstruowaniu akcji.

    Przez długi czas przewaga „wojskowych” kończyła się na 16 metrze od bramki Norberta Witkowskiego. Roger strzelał jakby chciał upolować latające nad stadionem ptaki. Takesure Chinyama tylko delikatnie podawał do bramkarza zamiast mocno uderzyć. Szansę miał też Jarzębowski, ale tylko musną piłkę głową i bramki nie było. Wreszcie szczęście uśmiechnęło się do legionistów w ostatniej minucie pierwszej połowy.

    Po rzucie rożnym piłka wróciła pod nogi Piotra Gizy. Ten dośrodkował przed pole karne do Tomasza Kiełbowicza. „Kiełbik” sprytnie przerzucił piłkę nad obrońcami. Tam czyhał Chinyama, który głową wpakował piłkę do bramki. Wtedy rozpoczęły się jednak gwałtowne protesty piłkarzy i fanów Arki, którzy domagali się odgwizdania pozycji spalonej. Ofsajdu jednak nie było. Telewizyjne powtórki wyraźnie pokazują, że przed zawodnikiem Legii znajdował się Michał Łabędzki.

    Po przerwie legioniści zamiast szybko strzelić kolejną bramkę i uspokoić mecz, znów zafundowali kibicom nerwy. Po kilki składnych akcjach Arka uwierzyła, że może coś ugrać i Mucha musiał pokazywać na co go stać. Szczególnie nękał go Zbigniew Zakrzewski. W 67. minucie napastnik gospodarzy trafił nawet w poprzeczkę. Jednak bramka Legii pozostała niezdobyta w sobotni wieczór. Tym samym w Gdyni „wojskowi” odnieśli pierwszy wyjazdowe zwycięstwo tej wiosny.

    Trzy punkty spowodowały, że Legia nie straciła kontaktu z czołówką. Jednak w grze drużyny Jana Urbana nadal nie widać poprawy. Prawdę mówiąc legioniści zagrali podobnie jak w meczu z Górnikiem Zabrze. Tym razem potrafili jednak przynajmniej raz pokonać bramkarza rywali. Tylko czy z taką grą można myśleć o mistrzostwie Polski?

    Autor: Tomek Janus