Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
NewsyNewsy
Newsy
RSS  |  WAP  |  Kosz  |  Siatka  |  Hokej
Piątek, 31 sierpnia 2012 r. godz. 15:08

Uwaga: Wiadomość archiwalna!

Plusy i minusy po rewanżu z Rosenborgiem

Qbas

Trudno pozbierać myśli po takim dwumeczu. Legioniści zagrali nieźle w Warszawie i katastrofalnie w Trondheim. Mimo to, niewiele zabrakło, by jednak awansowali do fazy grupowej Ligi Europy. Niewytłumaczalny jest fakt, że w obu spotkaniach nasi zawodnicy prowadzili, a jednak nie potrafili wygrać. Tak po prostu nie można. W rewanżu zabrakło tego, co miało być znakiem rozpoznawczym Legii – utrzymywania się przy piłce. Ale przede wszystkim zawiedli właściwie wszyscy zawodnicy.

fot. Legionisci.com Najlepszym zawodnikiem Legii był znów (niestety) Dusan Kuciak. Nie zawinił przy żadnej z bramek, ale przede wszystkim już na początku spotkania niesamowicie wybronił w sytuacji sam na sam, gdy po błędzie w ustawieniu obrony w nasze pole karne wpadł Elyounoussi. Poza tym kilkukrotnie pewnie wychodził na przedpole, wybronił dwa strzały z dystansu i czujnie asekurował kolegów z obrony. Można przyczepić się tylko do tego, że raz wypluł piłkę (by po chwili pewnie ją złapać), a także do wykopów piłki w aut.

Za najlepszego piłkarza z pola w tym spotkaniu można uznać Danijela Ljuboję. Serb ciągnął nasz zespół za uszy do przodu i stanowił największe zagrożenie dla bramki gospodarzy. Zdobył bramkę po akcji, w której wydawało się, że powinien od razu podawać do Saganowskiego, i trafił w poprzeczkę. Niestety, Norwegowie wyciągnęli wnioski z pierwszego spotkania i już wiedzieli, jak powstrzymać ataki Legii – uniemożliwili więc współpracę "Ljubo" z Saganowskim, a tym samym wyłączyli z gry naszych najgroźniejszych zawodników. Danijel ciągle miał blisko siebie rywali i nie potrafił przytrzymać futbolówki, rozegrać akcji, ale i tak na tle swoich bezradnych kolegów dawał sobie z tym najlepiej radę.

Na małe wyróżnienie zapracował sobie Daniel Łukasik, który toczył ciężkie boje w środku pola, ale przy znikomym wsparciu ze strony Janusza Gola najczęściej je przegrywał. "Miłek" ma zmysł do czytania gry, dobrze przewiduje, gdzie zostanie zagrana piłka i dzięki temu często ją przechwytuje. Niestety, zbyt wiele sił kosztowało go asekurowanie kolegów i nie nadążał za akcjami rywali. Był też od nich wyraźnie wolniejszy – fizycznie i umysłowo.

Bez większych wpadek zagrał Michał Żewłakow, a poważniejszy błąd popełnił tylko na początku, gdy z Astizem źle założyli pułapkę ofsajdową. Poza tym pewny, nie miał problemów z rywalami. Zagrał na miarę swych możliwości.

Przez długi czas spotkania dobrze prezentował się Inaki Astiz. Nasz stoper doskonale się ustawiał, kasował akcje Rosenborga, wygrywał walkę w powietrzu i wydawał się być stabilnym punktem defensywy. Aż przyszła 70. minuta i Hiszpan na chwilę się zdrzemnął. To wystarczyło, by Reginiussen, po dośrodkowaniu z rzutu wolnego, trafił do siatki. Astiz ewidentnie zawalił tego gola.

Walczył, biegał, szarpał, strzelał – tak w skrócie można scharakteryzować występ Marka Saganowskiego. Czyli nihil novi. Tym razem jednak Norwegowie byli dobrze przygotowani i nie dali mu poszaleć. Urwał się właściwie tylko raz, gdy w 73. minucie zabrał się z piłką szybkim obrotem i uderzył o włos obok słupka.

Nieco powyżej poziomu dna zagrał też Jakub Rzeźniczak, który ciut lepiej niż ostatnio wywiązywał się ze swych zadań defensywnych. Nie oznacza to, że był bezbłędny, bo parę razy dał się łatwo ograć, zwłaszcza na początku spotkania. Wciąż też był bardzo niedokładny, zagrywał nerwowo, a do tego kompletnie bezużyteczny w ofensywie.

fot. Legionisci.com Dalej to już tylko "p... poziom dna", jak mawiał Leo Beenhakker. Jakub Wawrzyniak grał jak pijany, Miroslav Radović jest wrakiem, o czym już zresztą pisaliśmy po majowym meczu w Gdańsku, Jakub Kosecki nie umiał się ani razu rozpędzić, a Janusz Gol tylko przebrał się za piłkarza.

Osobne słowa należą się trenerowi Urbanowi, który błysnął trenerskim nosem i wpuścił na boisko dwóch sabotażystów Michała Żyrę i Dominika Furmana. Pierwszy minutę po wejściu nieodpowiedzialnie i niepotrzebnie sfaulował rywala w okolicach naszego pola karnego. Po rzucie wolnym straciliśmy bramkę. Drugi zaś, również kilkadziesiąt sekund po tym, jak się pojawił na murawie, pięknie wystawił piłkę na strzał rywalowi i przegraliśmy mecz. Żyro mógł jeszcze wyrównać w doliczonym czasie gry, ale mimo że miał przed sobą pół pustej bramki, to trafił w... leżącego na murawie Norwega. Jan Urban krzywdzi Michała wystawiając go przeciwko takim przeciwnikom.

Jorge Salinas zagrał wprawdzie króciutko, ale jego wejście miało nakręcić poczynania ofensywne Legii. Tymczasem Paragwajczyk nie dotknął nawet piłki.


Średnia ocen redakcji legioniści.com (skala 1-6)
Danijel Ljuboja – 4,1
Dusan Kuciak – 4,0
Daniel Łukasik – 2,9
Michał Żewłakow – 2,7
Inaki Astiz – 2,7
Marek Saganowski – 2,5
Jakub Rzeźniczak – 2,3
Janusz Gol – 2,3
Jakub Wawrzyniak – 1,7
Miroslav Radović – 1,6
Jakub Kosecki – 1,5

Rezerwowi
Michał Żyro – 1,3
Dominik Furman – 1,9
Jorge Salinas – 2,1

UWAGA! Średnia ocen wystawionych przez redakcję nie musi być spójna z treścią "Plusów i minusów" i stanowi niezależną część tej publikacji.



Zgłoś newsa!

Jeżeli masz informację, której nie ma na tej stronie, a Twoim zdaniem powinna się znaleźć, zgłoś ją nam! Wystarczy wypełnić prosty formularz, a informacja zostanie dodana do naszej bazy.
Zgłoś newsa!